Nadszedł kolejny dzień na moim gospodarstwie. Tego dnia miałem w planach zgrabić wcześniej przetrząśniętą trawę, a następnie z prasować w okrągłe belki.
Siano z poprzedniego roku powili się kończy więc nie ma na co czekać i dopóki pogoda dopisuje wziąć się za robotę.
Z samego rana, zaraz po obrządkach zasiadłem za sterami zetorka, podczepiłem zgrabiarkę, nasmarowałem, a uszkodzone kalamitki wymieniłem na nowe.
Jak tylko się z tym uporałem, ruszyłem w stronę łąki. Na szczęście nie była daleko i zaledwie po kilku minutach mogłem przystąpić do zgrabiania.
Widać było że susza w tym roku dała po palić i plon z trawy nie był zbyt obfity. Mam nadzieję że drugi pokos okaże się lepszy. Nie ma co na razie gdybać, tylko zabrać się do pracy.
Rozłożyłem zgrabiarkę, podczepiłem wałek i ruszyłem zgrabiać. Wielu twierdzi że to monotonna praca lecz ja uważam inaczej. Niby każdy przejazd taki sam,
lecz nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. Kilka godzin później miałem już wałki zrobione. Zostało mi tylko przejechać dookoła i koniec na dzisiaj.
Jak to mówią było zbyt pięknie żeby było prawdziwie, tak jak wcześniej wspomniałem coś nie spodziewanego może się wydarzyć. Ostatni zakręt, ostatnia prosta,
oczywiście musiałem się zapatrzyć i uderzyć prawą częścią zgrabiarki w leżący słup i wyłamałem kilka palców. Chciałem jak najwięcej złapać i masz ci babo placek.
Dokończyłem zgrabiać bez ułamanych części i pojechałem odstawić ją na warsztat. Jak tylko znajdę chwilę czasu podjadę do AGROMA i kupię połamane części, lecz jak na razie
zabieram się za przygotowanie prasy pod prasowanie. Ale to w kolejnej części...




